Skip to Content

Wodomaty zalewają Wilanów - biznes na kranówce pod maską "zdrowej wody"

23 października 2025 przez
Wodomaty zalewają Wilanów - biznes na kranówce pod maską "zdrowej wody"
Franciszek Janoski

W ostatnich miesiącach w Wilanowie, podobnie jak w innych częściach Warszawy, jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać automaty do wody, zwane wodomaty. Urządzenia te, opatrzone hasłami o „czystej, zdrowej i mineralizowanej wodzie”, przyciągają mieszkańców obietnicami jakości i ekologii.

W rzeczywistości jednak – jak wynika z analiz ekspertów i opinii branżowych – ten biznes budzi coraz większe wątpliwości.

Poparcie polityczne?

Jeden z komitetów wyborczych który niegdyś startował w wyborach samorządowych w Wilanowie POZYTYWNIE pochwala pomysł "biznesu na wodzie" - aktualnie w radzie dzielnicy zasiada wybrana w 2018 r z komitetu Pozytywny Wilanów  Dr. Izabela Kopeć która zaliczyła transfer do Platformy Obywatelskiej.


Woda z kranu – tylko droższa

W materiałach promocyjnych firmy WODOMAT Sp. z o.o. czytamy o „dziesięciostopniowej filtracji”, „mineralizacji” i „innowacyjnych technologiach”. W praktyce jednak wodomat korzysta z tej samej wody, którą każdy z nas ma w kranie – pochodzącej z miejskiej sieci wodociągowej.

Różnica? Cena.

Podczas gdy litr kranówki kosztuje ułamek grosza, woda z automatu jest nawet kilkadziesiąt razy droższa, choć jej skład chemiczny nie jest jawny, a proces „mineralizacji” nie ma potwierdzonego nadzoru sanepidu.

„Innowacja” czy powrót do znanych sztuczek?

Firma chwali się „technologią nieobecną na rynku europejskim”, jednak system odwróconej osmozy – na którym takie urządzenia często się opierają – to znana metoda filtracji, która usuwa z wody nie tylko zanieczyszczenia, ale i niezbędne minerały.

Jak wyjaśnia prof. Jacek Nawrocki z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, woda z odwróconej osmozy pozbawiona jest naturalnych soli mineralnych i może w dłuższej perspektywie wypłukiwać pierwiastki z organizmu, m.in. magnez i wapń – kluczowe dla zdrowia serca i układu nerwowego.

Kiedy marketing zastępuje naukę

W materiałach promocyjnych WODOMATU roi się od haseł o „zdrowiu” i „ekologii”. Tymczasem ani spółka, ani jej przedstawiciele nie publikują pełnego składu chemicznego oferowanej cieczy, ani nie ujawniają, jakie konkretnie minerały są dodawane po filtracji.

Zwraca uwagę także sposób promocji: opisy „10-etapowego oczyszczania” czy „ozonowania pojemników” brzmią naukowo, ale nie mają potwierdzenia w niezależnych badaniach.

Wilanów – poligon dla marketingu

Na mapie dzielnicy można już znaleźć kilka takich punktów – zwykle w pobliżu bloków i osiedli. W praktyce oznacza to, że mieszkańcy płacą za tę samą wodę, którą mogliby nalać z kranu – tylko 80 razy drożej.

Do tego dochodzi wątpliwy aspekt ekologiczny: choć firma deklaruje eliminację plastiku, zachęca jednocześnie do kupowania baniaków i butli – co generuje kolejne odpady i emisje z transportu.

Kto daje zgodę na te urządzenia?

Nie wiadomo, kto konkretnie wydaje zgodę na ustawianie wodomatów na terenach miejskich czy osiedlowych. Sprawą powinni zainteresować się zarówno władze dzielnicy, jak i stołeczny sanepid, który ma obowiązek kontrolować punkty dystrybucji wody pitnej.

Jeśli urządzenia nie podlegają regularnym badaniom jakości wody, mogą stanowić potencjalne ryzyko sanitarne – szczególnie, gdy woda w zbiornikach stoi w wysokiej temperaturze przez wiele dni.

Oszustwo znane od lat

Profesor Nawrocki zwraca też uwagę na popularne wśród sprzedawców filtrów „pokazy elektrolizy” – pseudonaukowe eksperymenty, w których woda z kranu „brudzi się” po podłączeniu prądu. Efekt ten nie ma nic wspólnego z jakością wody, a wynika z rozpuszczania się metalowych elektrod.

Woda z kranu jest bezpieczna i zgodna z europejskimi normami – natomiast „brud” z eksperymentu pochodzi z urządzenia, a nie z wodociągu.

Głosy mieszkańców Wilanowa

„Z plusów to, że świeci – przynajmniej nie jest tak strasznie ciemno, jak się idzie między Społemem a blokiem nr 4. To w ramach żartu, rzecz jasna.”

„Najciekawsze jest to, że to przecież musi być zwykła kranówka, którą pijemy w domu. Bo skąd tę wodę biorą? A całe to dziesięciostopniowe uzdatnianie brzmi jak Kaszpirowski, który leczy bóle przez telewizor. Bezczelne naciąganie ludzi.”

„Zgodę musiała dać spółdzielnia. Bo stoi na ich działkach. Trochę kiepsko. No ale kasę dostali.”

„Nie neguję, że taki punkt poboru powstał – dla kogoś, kto kupuje regularnie wodę źródlaną, może to być wygodne. Ale jeśli ktoś ma kranówkę dobrej jakości, to po co przepłacać? Firma powinna publikować wyniki badań – inaczej trudno zaufać.”

„Maszyna rzeczywiście ma filtrację i ozonowanie, woda wychodzi miękka i smaczna, ale twardość dH 0–1 pokazuje, że minerałów tam raczej nie ma.”

„A przecież oligocenka przy Jabłonowskiego jest równie smaczna, bezpłatna i nie jest to woda z Wisły.”

Wodomaty zalewają Wilanów - biznes na kranówce pod maską "zdrowej wody"
Franciszek Janoski 23 października 2025
Udostępnij ten artykuł
Tagi
Archiwizuj