Audyt Wilanowski jako pierwszy informował o planach budowy kontrowersyjnego bloku przy ul. 14 KDD. To mieszkańcy – nasi Czytelnicy – nagłośnili sprawę. Redaktor naczelny Franciszek Janoski osobiście spotkał się z nimi na miejscu pierwszego protestu.
Dziś możemy to powiedzieć z dumą: mieszkańcy Ostoi Wilanów wygrali pierwszą rundę w walce z deweloperem i bezduszną administracją. Po miesiącach starań, petycji, ekspertyz i protestów – Urząd Dzielnicy Wilanów nie wydał pozwolenia na budowę wielorodzinnego budynku-plomby, który miał powstać na ciasnej działce tuż przy istniejących blokach.
(Zdjęcie: Audyt Wilanowski - archiwum)
Patodeweloperka zatrzymana przez determinację sąsiadów
Chodzi o inwestycję planowaną przez firmę TJ Construction, która chciała postawić nowy blok w zielonym pasie pomiędzy zabudową Ostoi Wilanów, w drugiej linii od al. Rzeczypospolitej. Działka miała niewygodny kształt – długi, wąski trójkąt – i była trudna do zagospodarowania. Ale to nie przeszkodziło deweloperowi zaplanować tam budynku z garażem podziemnym, dużymi tarasami i własną kotłownią.
(Zdjęcie: Audyt Wilanowski - archiwum)
Mieszkańcy od początku mówili wprost: to skandal, patodeweloperka i atak na ład przestrzenny naszej dzielnicy. Banery z hasłami “Stop budowie nam na głowie” czy “Kopciuch w sercu Wilanowa to skandal” pojawiły się podczas protestu zorganizowanego na początku lutego. Protest szybko zyskał rozgłos – także dzięki naszym publikacjom i materiałom TVP3 Warszawa.
(Zdjęcie: Audyt Wilanowski - archiwum)
Co zarzucali mieszkańcy? Lista jest długa
Mieszkańcy zgłosili liczne i poważne zastrzeżenia:
- Zawyżenie powierzchni biologicznie czynnej – deweloper miał manipulować danymi, by spełnić wymogi planu miejscowego.
- Zbyt duża intensywność zabudowy – planowany budynek nie mieścił się w dopuszczalnych parametrach.
- Brak harmonii architektonicznej – układ kaskadowy, szerokie tarasy, nietypowe materiały – wszystko odbiegające od standardów Ostoi.
- Brak informacji o liczbie miejsc parkingowych – co miało obciążyć już przeciążoną infrastrukturę.
- Własna kotłownia gazowa, która zrodziła obawy o emisję spalin i zanieczyszczeń.
- Zacienienie sąsiednich budynków, co pogorszyłoby komfort życia obecnych mieszkańców.
Ale najważniejsze – nikt nie poinformował mieszkańców o tej inwestycji wcześniej. Urząd dzielnicy próbował rozgrywać sprawę po cichu, zgodnie z literą prawa, ale bez żadnych realnych konsultacji społecznych.
Presja społeczna działa – urząd zmienia front
Dopiero po interwencji mieszkańców, którzy złożyli petycję z ponad 200 podpisami, a także po ekspertyzach i medialnym nagłośnieniu sprawy – urząd dzielnicy Wilanów zdecydował się odmówić wydania pozwolenia na budowę.
Urzędnicy przyznali w uzasadnieniu, że:
- planowana kotłownia budzi wątpliwości co do wpływu na środowisko,
- inwestycja może zaburzyć dostęp do światła dziennego w sąsiednich blokach,
- a inwestor nie udowodnił zgodności projektu z kluczowymi warunkami planu zagospodarowania przestrzennego.
Ale powiedzmy to jasno: urzędnicy nie stanęli po stronie mieszkańców z dobrej woli. Zostali do tego zmuszeni.
(Zdjęcie: Audyt Wilanowski - archiwum)
To nie koniec walki
Decyzja urzędu to ważny, ale nie ostatni etap. Deweloper ma prawo odwołać się do wojewody mazowieckiego, który w innych przypadkach – jak np. na Górnym Mokotowie – uchylał decyzje miejskich urzędów.
Co więcej, decyzja odmawiająca pozwolenia na budowę jest dość słaba. Prawnicy dewelopera zapewne spróbują ją podważyć, a na ewentualne odwołanie inwestor ma jeszcze 14 dni. Dopóki ten termin nie minie, nic nie jest przesądzone. Możliwe jest też, że firma TJ Construction przedstawi nowy projekt, bardziej dopasowany do oczekiwań administracji, ale nadal nieakceptowalny dla lokalnej społeczności.
Dlatego mieszkańcy nie zamierzają odpuszczać. Już zapowiedzieli, że będą dalej walczyć – zarówno na drodze formalnej, jak i medialnej. Do otwarcia szampana trzeba jeszcze poczekać.
Ekspert komentuje: decyzja słaba, deweloper może się odwołać
Marcin Mazuryk, doktor nauk prawnych i radca prawny, a zarazem mieszkaniec osiedla, zwraca uwagę na ryzyko dalszej walki:
„To, że decyzja jest negatywna, nie oznacza, że sprawa jest zakończona. Jest ona słaba pod względem argumentacji, co oznacza, że deweloper może skutecznie się od niej odwołać. Mieszkańcy muszą pozostać czujni, bo to dopiero początek prawdziwej batalii”.
(Zdjęcie: Audyt Wilanowski - archiwum)
Mieszkańcy wygrali, bo się nie bali
To właśnie ich determinacja, aktywność i odwaga, by mówić głośno o problemie, sprawiły, że dziś możemy mówić o realnym sukcesie. Gdyby nie oni – budowa dawno by ruszyła, a kolejny fragment zieleni zostałby zamieniony w betonowy klocek.
Jako Audyt Wilanowski jesteśmy z Wami od początku. Byliśmy pierwsi. Będziemy do końca.
Chcesz nas poinformować o podobnej sprawie? Napisz do redakcji. Jesteśmy po stronie mieszkańców. Zawsze.