„Ja już nie mam siły. Tyle lat słuchamy tych samych bajek. A my tu żyjem, nie w bajce – tylko w błocie i kurzu.”
W ramach redakcyjnego cyklu #GłosWilanowa, otrzymaliśmy list (zostawiamy oryginalną pisownię) od mieszkańca dzielnicy, Pani Haliny.
Pisze do was bo mnie już po prostu szlag trafia. Mieszkam na tej nieszczęsnej Bruzdowej ponad 30 lat. I co chwila tylko słyszę – „oj będzie droga, oj będzie nowa Bruzdowa, oj już za rok, już po wyborach ruszamy!”.
No to ja się pytam – którędy?! Bo u nas nic się nie ruszyło oprócz kamieni na tej trylince!
Ludzie, przecież to wstyd. To nie jest żadna ulica, tylko pułapka na koła, nogi i nerwy. Woda stoi po deszczu, kurz leci po suchym, samochodem się nie da normalnie przejechać, bo wszystko dzwoni i trzęsie. Z wózkiem wnuczka nie da rady, bo się kółka zablokują między tymi płytami. A jak śnieg spadnie, to lepiej nie wychodzić – bo sobie można zęby wybić.
I co z tym robi pan burmistrz Rakowski i jego cała ta klika? Ano NIC!
Przed wyborami to on tu prawie drzwi witał, że „Bruzdowa, to my zrobimy, będzie piękna, priorytet, już projekt mamy, tylko chwilka”.
A teraz? Cisza! Po wyborach temat ucichł, jakby nas tu w ogóle nie było.
Pytam więc – czy to była kolejna ściema?!
Czy my tu jesteśmy gorsi, bo na Kępie czy w Miasteczku to da się zrobić asfalt, a u nas to nie łaska?
Nie wiem, czy to jeszcze pisze do ludzi, czy do ściany. Ale wiem jedno – z ludzi nie można sobie robić jaj przez 15 lat.Bo my tu mieszkamy, płacimy podatki i żyjemy codziennie na tej rozwalonej ulicy.
Zrobcie w końcu coś, bo ile można!